Strzał w 10 okiem trenera, czyli jak to było naprawdę

29 listopada 2017
Strzał w 10 okiem trenera, czyli jak to było naprawdę

Stoją na bieżni w dresach, obie nadrabiają miną. Ela bardziej pewna siebie – szczupła figura, energiczne ruchy. Po pięćdziesiątce, ale sport płynie jej w żyłach, chodzi na fitness, pływa, jeździ na rowerze. Teraz ma w dwa miesiące przygotować się do pierwszego startu biegowego w życiu, w Biegu Niepodległości. Ola trochę zawstydzona, dwadzieścia lat młodsza, ale dużo wolniejsza od Eli, większa i nienawykła do sportu. Co kilka lat miewa zrywy, ale potem wraca do biurka i na kanapę, a od lutego nie kiwnęła palcem.

Ola i Ela na stadionie

W ten sposób 14 września 2017 roku na stadionie przy ul. Koncertowej w Warszawie zaczynamy projekt „Strzał w 10” realizowany przez KS Staszewscy we współpracy z portalem ProfilAktywny.pl. KS Staszewscy to my – Wojtek, trener i maratończyk oraz Kinga, instruktorka fitness i biegaczka. Prowadzimy zawodników z całej Polski, a teraz na oczach całej Polski – z regularnymi relacjami na blogu StaszewskiBiega.pl – będziemy przygotowywać Elę i Olę do biegania. Od zera do 10 km w ekspresowym tempie, w niecałe dwa miesiące.

Pierwszy trening pokazuje, ile mamy do zrobienia, szczególnie w przypadku Oli. Ela jest w stanie przebiec już kilka kilometrów, wydolność ma świetną, a tempo też przyzwoite. Przy szybkim biegu bez problemu osiąga tempo 5:00 min./km. Ola dyszy po przebiegnięciu pół kilometra. A przebiegnięcie to za dużo powiedziane – tempo 8:00, niewiele szybsze od energicznego marszu. Kiedy już wracamy z Kingą do domu, nie możemy ukryć ekscytacji – mamy dużo do zrobienia.

Przygotowuję plany treningowe dla Oli i Eli. Ela zaczyna od półgodzinnego biegania, wprowadzamy też akcenty siły biegowej (czyli podbiegów). Ola zaczyna od trzyminutowych odcinków biegu na zmianę z marszem – tak wyglądają jej pierwsze treningi. Ola realizuje je na bieżni na siłowni, bo nie jest w stanie w chłodne wrześniowe dni wyobrazić sobie wyjścia na trening na dwór.

Ela u fizjoterapeuty

Po tygodniu zaczynają się schody. Ela pisze, że boli ją noga. Już na pierwszym spotkaniu uprzedzała nas, że kiedyś miała poważny uraz stopy i do dziś jej stopa jest praktycznie usztywniona. Teraz zaczyna ją boleć noga – łydka, mięsień dwugłowy uda. Ela zawiesza treningi, idzie do fizjoterapeuty, który łapie się za głowę: ponieważ jej stopa w ogóle nie amortyzuje kroku biegowego, wszystkie obciążenia przenosiły się na łydkę i udo. Mogło dojść do o wiele poważniejszych urazów niż przeciążenie.

Ela jest wkurzona na siebie i swoją stopę. Liczy, że się zmobilizuje i chociaż przetruchta te 10 km 11 listopada. Ale ból nie przechodzi i Ela musi przerzucić się na inne sporty – przysyła nam zdjęcia z nurkowania z butlą na basenie. Bo aktywna była wcześniej i teraz też chce wrócić do aktywności. Zapowiada, że będzie chciała przygotować się do startu na 10 km na wiosnę. Ale w końcu fakty zwyciężają: uraz stopy uniemożliwia jej bieganie, sport, w którym jest co chwila tzw. impact.

11 listopada Ela przyjdzie na Bieg Niepodległości – ale z aparatem fotograficznym. A z aktywności pozostanie przy rowerze i pływaniu.
Martwimy się tym z Kingą – ale w końcu to też jest jakaś prawda o życiu. Czasem są sytuacje, w których człowiek by bardzo chciał biegać, a ciało mu to uniemożliwia.

Ola na sprawdzianie

Ciało Oli zmienia się z tygodnia na tydzień. Kilogramy lecą w dół powoli, ale centymetry błyskawicznie. To efekt sportowej przebudowy ciała – zwiększa się masa mięśniowa, a zmniejsza tkanka tłuszczowa. Ponieważ mięśnie są cięższe niż tłuszcz, bardziej widać to na centymetrze krawieckim niż na wadze.
Ale największe zmiany zachodzą w psychice Oli. Wraca z pracy, już chciałaby zasiąść na kanapie z miseczką pyszności, ale stwierdza: ja nie potrenuję?! I wychodzi na trening nieraz w nocy.

Samo wyjście na trening na dworze było dla Oli też już przełamaniem jakiejś wewnętrznej bariery. Kiedy na przełomie października i listopada zrobi się naprawdę zimno, widok Oli ubranej w lekką kurteczkę i śmigającej na wspólnym, wtorkowym treningu, nie przestanie mnie zadziwiać. Olę w ładne ciuszki ze sklepu Martes Sport ubrał ProfilAktywny.pl, za co jeszcze raz dziękujemy.

Ola jest tak ambitna w realizacji treningów, że od października prosi o zwiększenie liczby treningów z trzech do czterech. To dobrze, bo chociaż Ola zrobiła duże postępy – potrafi przebiec bez przerwy nie tylko pół godziny, ale nawet godzinę – to ciągle jesteśmy w lesie.

Po miesiącu treningów pierwszy sprawdzian – start w zawodach parkrun na dystansie 5 km. Cel: złamać 30 minut. Ola przesyła zdjęcie ze smutną miną – wyszło 33:22.
Ale kiedy obliczam, jak kosmiczny progres zrobiła Ola przez miesiąc, jestem w szoku. Z 3 minut szybkiego biegu do 30. A tempo dużo szybsze, było około 8:00 min./km, a teraz jest wyraźnie poniżej 7:00.

Za dwa tygodnie Ola biegnie w parkrunie drugi raz. Tym razem bezbłędnie: 29:24. Jesteśmy dobrej myśli. Ola jedzie jeszcze nad morze, początek listopada jest nadspodziewanie ciepły. Tam biega boso po piasku, trenuje długo po lesie. Bieganie staje się tak naturalnym elementem jej życia, że nawet mąż się zastanawia, czy by nie spróbować wyjść razem z nią.

Bieg Niepodległości

Widzimy się z Olą na wspólnej rozgrzewce Podopiecznych KS Staszewscy. Wygląda na uspokojoną, bo przez ostatnie trzy dni panikowała w mailach potężnie. A to noga boli, a to w co się ubrać na start. Idziemy do swoich stref startowych. Kinga do tej na czas poniżej 45 minut, ja poniżej 40, a Ola staje z balonikami na 1 godzinę. Na szczęście pobiegnie z nią dwójka znajomych z poprzedniej pracy.

Od nich wiem, że na początku Olę blokuje tłum, traci minutę z kawałkiem. I potem nie jest w stanie tej minuty odrobić. Jakby ustawił jej się ogranicznik prędkości na tempie 6:00 min./km. Ola kończy bieg z wynikiem 1:01:15. Trochę zawiedziona, że nie złamała godziny, ale bardziej szczęśliwa z tego, co dokonała. W dwa miesiące z ociężałego kanapowca, który jeśli pomyśli o sporcie, to niechętnie, rzadko i obowiązkowo pod dachem – przekształciła się w szaloną sporstmenkę, która robi w listopadzie trening biegowy boso po plaży.

Kiedy w drodze powrotnej przeliczam tempo Oli i porównuję je z jej pierwszym treningiem sprzed dwóch miesięcy, sam nie mogę w to uwierzyć. Było człapanie w 8:00 przez 3 minuty, a jest bieg w 6:08 przez godzinę.

A ta brakująca minuta z kawałkiem ma też swoje zalety. Ola stwierdziła, że tak tego nie zostawi i postanowiła przygotowywać się pod naszą opieką do złamania godziny na 10 km na wiosnę. Wychodzi teraz na treningi na mróz, pluchę. I zarzeka się: „Tylko nie namawiajcie mnie na start w półmaratonie”. Każdy psycholog-amator wie, co ma na myśli kobieta, która wypowiada sama z siebie takie zdanie.

Więcej relacji z przygotowań Oli i Eli do Biegu Niepodległości znajdziesz na blogu StaszewskiBiega.pl

Chcesz znać drogę Oli od kanapowca do biegowego bohatera i dowiedzieć się, jak w 2 miesiące przygotować się do biegu na 10 km? Przeczytaj naszą relację krok po kroku.

Wojciech Staszewski

Trener lekkoatletyki, biegacz, który ma na swoim koncie ponad 60 maratonów (najlepszy ukończony z czasem 2:49), reporter „Twojego Stylu”, a przede wszystkim człowiek, który zaraża pasją. Do startów przygotowuje zarówno debiutantów, marzących o pokonaniu 10 km, jak i tych, którzy walczą o złamanie magicznych 3 godzin w maratonie. Dzięki jego planom publikowanym na łamach ogólnopolskich gazet oraz na stronie www.polskabiega.pl wiele osób rozpoczęło swoją aktywną przygodę. Wojtek nie tylko biega, trenuje biegaczy, ale też pisze o bieganiu. Prowadzi bloga www.ksstaszewscy.pl, jest też współautorem książek „Biegaj z nami” i „Maraton Warszawski - 30 lat wielkiego biegu”.

Mogą Ci się spodobać

Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Zgadzam się