Jedziesz w góry? Dobrze się ubierz!
Co to znaczy dobrze się ubrać w
góry? To znaczy, że musi być ci wygodnie, ale jednocześnie musisz
być przygotowany na zmieniające się warunki atmosferyczne i na
inne trudności występujące na szlaku. Do tego ubrania powinny ci
się podobać i… nie kosztować fortuny.
Czy taka konfiguracja jest w ogóle możliwa? Jeżeli nie jedziesz zdobywać pięciotysięczników, nie planujesz miesięcznego trekkingu i nie zamierzasz zgubić się w górach i zacząć wszystkiego od nowa, to… tak.
My wybraliśmy się na misję zakupową do salonu Martes Sport Premium w Sferze w Bielsku-Białej. Przyjrzeliśmy się produktom polskiej marki Elbrus, a na zakupy postanowiliśmy wydać ok. 600 zł. Czy można się w ogóle ubrać w góry za takie pieniądze?
Buty to po(d)stawa!
Za cel postawiliśmy sobie mierzącą 1725 m.n.p.m. Babią Górę. Samą wyprawę opiszę w innym artykule, warto zaznaczyć jednak, że wybraliśmy łatwiejszy szlak biegnący ze Słanej Wody na Słowacji.
Głównie z tego powodu nie było konieczności, aby nasze buty do trekkingu sięgały za kostkę. Oczywiście wysoka cholewka stabilizuje staw skokowy i w wypadku ambitniejszych podejść lub dłuższych, wielodniowych wyjść to rozwiązanie zdecydowanie bardziej praktyczne.
Buty za kostkę to także lepszy wybór na jesień, gdy szlaki stają się mokre i błotniste. My postawiliśmy na poszukiwania modelu lekkiego, zarazem dobrze oddychającego. Oczywiście buty musiały się też podobać.
Najładniejszy w naszej opinii i bardzo
lekki okazał się model VELES z oddychającą siateczką.
Naprawdę ładny but, jednak trochę mniej praktyczny – tylko na
suche, najlepiej upalne dni, żebyśmy mogli zapomnieć, że
cokolwiek mamy na nogach. Mimo że jest wyposażony w elastyczną,
przygotowaną do trekkingów podeszwę, w naszej opinii świetnie
nada się nawet do miasta.
Ostatecznie postanowiliśmy wybrać pomiędzy modelami DEBAR i SEMINOL. Pierwszy z modeli ma naprawdę solidny look (kojarzy się z butami do pracy) i wygląda na przygotowanego na naprawdę trudne trekkingi. Jest przedstawiany jako bardzo wytrzymały (odporny na zniszczenia). Jest też bardzo wygodny – wyściółka z przewiewnej siateczki sprawia, że to naprawdę uniwersalny but.
Wybraliśmy jednak SEMINOLE.
Zadecydował sportowy, trochę agresywny wygląd, wodoodporność, a także niska waga (w końcu to trekking w Beskidach) i
gumowo-piankowa podeszwa gwarantująca dobrą przyczepność w
górach.
No i cena. Za te buty zapłaciliśmy niecałe 200 zł.
Bez plecaka w górach to jak na wojnie bez karabinu
Snickers? Woda? Mapa, kurtka, śpiwór, termos… Przecież nie będziesz niósł tego wszystkiego w rękach! Idąc w góry, pamiętaj o wygodnym plecaku.
Jaki to jest? My pokochaliśmy od pierwszego wejrzenia plecak LITE 35 (35 litrów pojemności). To już całkiem przyzwoity litraż – do takiego backpacka wejdzie cały potrzebny szpej, a może nawet… dobrze zwinięty śpiwór?
Warto docenić, że plecak został wyposażony w przewiewny tył Air Cooled System, dzięki czemu cały ciężar nie przylega nam prosto do pleców, mniej się pocimy i lepiej czujemy. Dzięki regulowanym pasom biodrowym i piersiowym jego ciężar dobrze się rozkłada, a dzięki luźnej pokrywie zmieścimy do plecaka więcej.
Świetny jest też Rain Cover, czyli wyciągany pokrowiec na gumce, który naciągniemy na plecak w wypadku deszczu.
Cena? Ok. 270 zł. Jest naprawdę niska jak za takie dobro.
Dalej, dalej gadżety!
Uwielbiamy gadżety, dlatego na regale z termosami, czołówkami, pojemnikami na jedzenie, kijami do trekkingu, bandanami czy poduszkami do spania w aucie (<3) czujemy się najlepiej.
Poducha pod głowę może być strzałem w dziesiątkę, jeżeli w góry mamy daleko, a nasi (mali) pasażerowie bywają marudni. Dobrze mieć.
Za to dobra czołówka to już złoto w górach. Zwłaszcza jesienią, gdy szybciej zachodzi słońce, również wtedy, gdy planuje się nocne wyjście (np. na wschód słońca oglądany ze szczytu) lub… po prostu. Zawsze warto założyć, że można się zgubić.
Co jeszcze? Termos lub butelka na wodę. Plastikowe opakowania jednorazowego użytku są mało eko (producenci wody nie produkują wody, tylko plastikowe śmieci), dlatego najlepiej mieć własny pojemnik. Tym bardziej, że ze zabieraniem wody w góry jest często jak z zabieraniem drewna do lasu – źródlana woda ze strumyka jest lepsza pod każdym względem, a także orzeźwiająco zimna.
My zdecydowaliśmy się na stylowy termos Saros, który posłuży również zimą. Cena: 70 zł.
Ciekawym wyjściem są też składane kompaktowo, silikonowe pojemniki na żywność. Jak zapewnia producent, pojemnik FOLDBOWL nie wchłania smaków i zapachów, jest wolny od szkodliwych związków BPA i całkowicie bezpieczny dla zdrowia.
Do zestawu dorzuciliśmy jeszcze 3 stylowe (Elbrus ma ładny design) koszulki z bawełny za ok. 50, 40 i 30 zł.
Z uwagi na wysokie temperatury i dobrą prognozę nie kupiliśmy kurtki ani technicznych spodni, które są niezwykle ważne przy niepogodzie. Łącznie na zakupy (dobre i ładne buty, świetny, funkcjonalny plecak, termos, 3 t-shirty) zapłaciliśmy niecałe 650 zł.
Przyznacie chyba, że były to udane zakupy?
Dominik i Kamil
Dominik Łaciak
Od ponad 20 lat jest w trudnym (dla swojej kieszeni) związku z narciarstwem. W górach spędza ponad 40 dni w roku – jako pasjonat, pilot i instruktor narciarstwa. Najczęściej spotkacie go na Chopoku i Pilsku. Dominik praktycznie od zawsze lubił jeździć na nartach, ale kiedy poznał narciarstwo pozatrasowe, przepadł na dobre. Na całe szczęście, dzięki pracy instruktora, może łączyć przyjemne z pożytecznym i w górach spędzać znaczną część roku. Dominik to zresztą nie tylko praktyk. O narciarstwie pisze, narciarstwo fotografuje i filmuje. O swojej pasji opowiada m.in. na mikroblogu: https://www.facebook.com/dlaciak/.