Szwajcaria: narty w kraju czekoladą i serem płynącym
Za siedmioma górami, a raczej już po 10 godzinach samochodem, trafiamy do Szwajcarii. Kraju jak z bajki (albo reklamy popularnej czekolady), położonego w Alpach, usłanego stacjami narciarskimi.
Gdzie jeździ się na nartach w Szwajcarii?
Które stacje narciarskie są najmodniejsze wśród gości Helwetów? Tak rozpoczyna się większość tekstów o zimie w Szwajcarii, a dalej już są tylko truizmy. Tak, Szwajcaria liczy sobie kilkaset ośrodków, a jeden jest większy od drugiego. Tak, są onieśmielające, komfortowe i nowoczesne, a na zabawę na stokach zjeżdża tu pół świata. Tak, wszyscy widzieliśmy Matterhorn! Dlatego będzie to tekst o zimowych ciekawostkach w tym kraju, w którym czekolada i ser płyną strumieniami.
Nowoczesność wszędzie!
Senne miasteczko, którego rytm wyznaczają dzwony wieży zegarowej? Raptem kilkaset domów gdzieś w górach? Nie szkodzi. Wjeżdża tu supernowoczesna, niespóźniająca się kolej, która dostarcza narciarzy wprost do stacji narciarskiej, bo piętro wyżej jest już stacja gondoli. Tak jest w Le Chable (obok Verbier, kurortu znanego na całym świecie), ale tak jest też w setkach innych małych miejscowości.
Szwajcarzy mają genialny transport publiczny - znajomy na kontrakcie z mieszkania wychodzi w butach snowboardowych. Jeżeli jesteś turystą, możesz kupić Swiss Travel Pass, czyli abonament na poruszanie się kolejami, autobusami i… drogami wodnymi w całej Szwajcarii.
W stacjach narciarskich jest wi-fi (nawet na sporych wysokościach), a w standardzie wyposażenia znajdują się suszarki do butów (choć pewnie nie wszędzie). Reguła jest jednak taka, że Szwajcaria jest niezwykle nowoczesna, ale tym nie epatuje. Wciąż życie płynie wśród strumyków i górskich domów z drewna.
Fondue!
Ser i ziemniaki to podstawa większości tradycyjnych kuchni górskich. Tak powstało fondue, danie zbiedniałych pasterzy, zanim w Alpy przyjechali turyści, żeby wydawać tu pieniądze (albo kupować domy). Fondue to stopione w garnuszku kilka rodzajów sera (oryginalnie 4), w których macza się wędliny, chleb albo ziemniaki. Proste, ale ma wielki potencjał imprezowy (komu spadnie do garnka, wykonuje zadanie) oraz świetnie uzupełnia kalorie bo wymagającym dniu w górach.
A co dopiero fondue czekoladowe… Gdy o czekoladzie mowa - Szwajcar zjada jej prawie 9 kilogramów rocznie! To najwięcej na świecie. Dla porównania przeciętny Polak konsumuje ponad 5 kilogramów, i to też sporo w skali świata.
Nieratrakowane trasy
Czy to dlatego, że tras w resortach jest tyle, że nie sposób je ogarnąć? Raczej nie. Przynajmniej Austriakom by się to nie zdarzyło, a Szwajcarzy mają te swoje zegarki. Raczej to kultura górska, powrót do korzeni narciarstwa, co idzie w parze z modą na freeride. W kolejkach do wyciągów w Verbier nawet 30% osób ma typowo zadaniowe, szerokie i długie deski do jazdy poza trasą.
Szwajcaria to także potężne szczyty, z których nie prowadzą żadne oficjalne, przygotowane trasy. Mimo to koleje wjeżdżają pełne, a pasażerowie zabierają ze sobą sprzęt. Tak, Helweci doskonale jeżdżą na nartach - w końcu ferie w Alpach połączone z nauką jazdy są obowiązkowe! I świetnie radzą sobie w każdym śniegu i na każdym zboczu.
Tanio nie jest
Najniższa płaca minimalna na poziomie 15 tys. zł (nie regulujcie odbiorników), odrzucony w referendum pomysł przychodu gwarantowanego na poziomie 2500 franków (nie regulujcie odbiorników!) Tak, Szwajcaria to niesamowicie bogaty i drogi kraj. Aczkolwiek i tu da się zorganizować rodzinne wakacje tak, aby było znośnie. W końcu nie trzeba się codziennie stołować w restauracjach, zawsze znajdzie się jakiś market.
Drożyzna bierze się też oczywiście z faktu, że Szwajcarię uwielbiają najbogatsi turyści, w tym celebryci. We wspomnianym Verbier swoje wille mają m.in. duńska para książęca czy James Blunt, ostatnimi czasy wiele mówi się też o oligarchach rosyjskich.
Kraj ludzi aktywnych
Szwajcaria leży w górach. Zajmują one 2/3 obszaru całego kraju, a aż 24 szczyty mierzą co najmniej 4000 m.n.p.m! To zobowiązuje, nawet seniorów! Dlatego Szwajcarzy wyróżniają się aktywnością fizyczną - spacery, rowery górskie, trekking, wspinaczka. Dzięki temu ziemniaki i sery im niestraszne, a pod względem otyłości znajdują się sporo poniżej unijnej średniej.
Mają też swoje osobliwe, nieznane gdzie indziej na świecie sporty, jak Schwingen, czyli zapasy w trocinach.
Dominik Łaciak
Od ponad 20 lat jest w trudnym (dla swojej kieszeni) związku z narciarstwem. W górach spędza ponad 40 dni w roku – jako pasjonat, pilot i instruktor narciarstwa. Najczęściej spotkacie go na Chopoku i Pilsku. Dominik praktycznie od zawsze lubił jeździć na nartach, ale kiedy poznał narciarstwo pozatrasowe, przepadł na dobre. Na całe szczęście, dzięki pracy instruktora, może łączyć przyjemne z pożytecznym i w górach spędzać znaczną część roku. Dominik to zresztą nie tylko praktyk. O narciarstwie pisze, narciarstwo fotografuje i filmuje. O swojej pasji opowiada m.in. na mikroblogu: https://www.facebook.com/dlaciak/.